Regeneracja licznika część II

You are currently viewing Regeneracja licznika część II

W pierwszej części artykułu o liczniku poznaliście budowę, zasadę działania, typowe niedomagania oraz proste metody naprawy. Dowiedzieliście się, od jakiego „dawcy” można wziąć części i jak skutecznie „zamknąć” licznik – ramkę. No tak, wielu z Was zapewne powie, by coś regenerować najpierw trzeba to mieć i zaczyna się poszukiwanie. Pojawia się wówczas pytanie:

To jest oryginał czy podróbka?

Licznik Junaka jest poszukiwanym elementem, dzięki czemu jest często podrabiany. Na portalach akcyjnych czy bazarach już chyba ponad połowa oferowanych egzemplarzy, to bardziej lub mniej nieudolne kopie – podróbki. W większości wypadków bazą do stworzenia podróbki są szybkościomierze od Jawy. Wynika to z tego, że oba maja bardzo podobną budowę, zbliżone wymiary i takie samo przełożenie, a co chyba najważniejsze – sprawny licznik od Jawy jest dużo tańszy od junakowego. Ładnie przerobiony licznik od Jawy można założyć w miejsce brakującego oryginału, bo też będzie spełniał swoje zadanie i nie ma w tym nic zdrożnego. Oszustwo zaczyna się, gdy sprzedawca różnymi sposobami sugeruje, że sprzedaje licznik jako oryginalny („chyba Junak”, „wyjęty z Junaka”, „był przy Junaku”, „podobny do Junaka”, „pasuje do Junaka”, itp.) a tym samym cena idzie w górę.

Jak je rozróżniać?

Poniżej podajemy różnice, na które powinniście zwrócić uwagę by nie dać się „nabić w butelkę”. Opis pod tabelą.

Tak wygląda typowa podróbka z JawyA tak wygląda oryginał

1. Wskazówka – jak widać jest to najbardziej rzucająca się w oczy różnica. Junakowa jest na tyle charakterystyczna, że trudno jest ją przekonująco podrobić (aczkolwiek są dostępne już w handlu). Podstawa wskazówki od Jawy ma o 2 mm większą średnicę od junakowej. Jest ona toczona z aluminium, a nie tłoczona i chromowana jak w Junaku. „Wąs” wskazówki junakowej ma taką samą szerokość na całej swej długości, nie zwęża się ku końcowi jak w Jawie. Dodatkowa dla zwiększenia sztywności jest przetłoczony, w Jawie jest płaski.

2. Ramka wewnętrzna – pierwsza różnica to kolor ramek wewnętrznych. Ramka od Jawy jest czarna. Przerabiający są na tyle leniwi, że prawie zawsze zostawiają jej kolor bez zmian. Druga – bardziej istotna różnica to ich głębokość. W liczniku od Jawy szkło to płaska, gruba na 3mm szklana tafla. W Junaku wypukła cienka na ok. 1–1,5 mm pleksa. W związku z tym ramka wewnętrzna od Jawy jest głębsza o ok. 2 mm. Pół biedy, jeśli razem z jawoską ramką założone jest jawoskie szkło. Gorzej jest z dopasowaniem szkła od Junaka. Wchodzi ono zbyt głęboko, przez co nie da się uszczelnić stosując przewidzianą do tego uszczelkę, a po założeniu ramki zewnętrznej tworzy się nieestetyczna szczelina. Przy złym uszczelnieniu woda i zanieczyszczenia dostają się do wnętrza licznika.

3. Bębenki licznika przebiegu – w Junaku stosowane były zarówno białe jak i czarne bębenki, więc różnica między oryginałem a Jawą nie jest aż tak oczywista. Cyfry na jawoskich bębenkach są wytłoczone i malowane. Natomiast w czarnych junakowych bębenkach cyfry są odlane razem z resztą. Wyglądają jak zatopione w bębnie, przez co są subtelniejsze od jawoskich.

4. Puszka – najbardziej widoczną różnicą w puszkach jest osadzenie oprawki żarówki. W Jawie oprawka żarówki wystaje na zewnątrz obudowy. Wielu przerabiających usuwa ją „dla niepoznaki” pozostawiając pustą dziurę – możemy wówczas zapomnieć o zamocowaniu podświetlenia licznika. Drugą różnicą jest wysokość puszki. Mechanizm od Jawy jest wyższy od junakowego. Do tego dochodzi wyższa ramka wewnętrzna. W rezultacie, aby wszystko pomieścić obudowa jawoska jest wyższa od junakowej o ok. 5-6mm. Powoduje to trudności z zamocowaniem licznika w obudowie lampy. Trzeba kombinować z przerabianiem mocowania, podkładkami czy grubością uszczelki.

5. Mocowanie linki – mocowania linki prędkościomierza w Junaku i Jawie mają te same wymiary, rodzaj i rozmiar gwintu, takie samo osadzenie podstawy mechanizmu w puszce. Jest jednak drobny szczegół (widoczny na zdjęciach), który nie pozostawia żadnych wątpliwości czy mamy do czynienia z oryginałem czy podróbką.

 

Skalowanie

Skalowanie, czyli ustawienie prawidłowych wskazań prędkościomierza, jest stosunkowo proste. Podstawowym warunkiem jest, aby mechanizm był w pełni sprawny. Generalnie skalowanie polega na takim ustawieniu wstępnego napięcia sprężyny, aby licznik nie zawyżał i nie zaniżał wskazań:

– jeśli zawyża, to zwiększamy napięcie wstępne ustawiając wskazówkę dalej od kołka ograniczającego (w kierunku przeciwnym do kierunku obrotu.

– jeśli zaniża, to zmniejszamy napięcie ustawiając wskazówkę bliżej kołka.

Postaramy się Wam przybliżyć trzy metody w zależności od stopnia skomplikowania i wymaganego oprzyrządowania. To, co musimy mieć to (w zależności od wybranej metody) to:

1. Wiertarka z możliwością regulacji obrotów i ich ustalenia (lub inne źródło napędu)
2. Linka napędu licznika
3. Sprawdzony poprawnie wskazujący licznik o przełożeniu takim samym jak Junak
4. Stoper
5. Kalkulator
6. LICZNIKOCECHOWSKAZ LCW 2.0 (nazwa własna J)

Sposobów na skalowanie jest być może więcej, tu przedstawione są trzy podstawowe – dwa „doświadczalne” i trzeci „obliczeniowy”. Warto stosować minimum dwa, tak aby jednym poprawić ewentualne błędy drugiego.

 

Metoda pierwsza

Tu korzystamy ze sprawdzonego licznika, jako testowego. Ustawiamy stałe obroty na wiertarce i sprawdzamy wskazania licznika testowego. Następnie na tych samych obrotach kręcimy licznik skalowany. Ustawiamy położenie wstępne wskazówki tak, aby na tych samych obrotach oba liczniki (testowy i skalowany) wskazywały tak samo.

 

Metoda druga

W tej metodzie potrzebny będzie nam stoper i sprawny licznik przebiegu. Przyda się również kalkulator, bo będzie trochę „karkołomnego” liczenia.

Podłączamy licznik na stałe obroty w wiertarce. Liczymy dokładnie czas, w jakim licznik przebiegu „przeskoczy” o jakąś z góry założoną wartość (im więcej tym pomiar jest dokładniejszy), oznaczmy pokonany dystans przebytej drogi prze „S”. Jednocześnie notujemy sobie, jaką prędkość pokazuje prędkościomierz, (ponieważ mamy stałe obroty na wiertarce przez cały czas pomiaru wskazywana prędkość powinna być stał, wahania wskazań prędkościomierza świadczą o usterce prędkościomierza). Metoda obliczeniowa polegać będzie na wyliczeniu prędkości rzeczywistej na podstawie przebytej drogi i czasu.

Po badaniu mamy zanotowane (na przykład) następujące wartości:

s = przebyta droga w kilometrach

t = czas pomiaru przebytej drogi s w sekundach

Skorzystamy z prostego wzoru z fizyki:

\large V = \frac{s}{t}

Pamiętając o jednostkach, w jakich dokonywaliśmy pomiaru (kilometry, sekundy), wzór do bezpośredniego użycia przyjmie postać:

\large V = \frac{3600\cdot s}{t} \left [ \frac{km}{h} \right ]

Na przykład, jeśli wyszło, że 10 km „przejechał” licznik w 400s, to wtedy będziemy mieli:

\large V = \frac{3600\cdot 10}{400} = 90 \left [ \frac{km}{h} \right ]

Czyli przy takich obrotach wiertarki, licznik powinien wskazywać prędkość 90km/h. Jeśli jest inaczej, trzeba skorygować położenie wskazówki względem osi, na której jest ona zamontowana i powtórzyć sprawdzenie od początku.

Najlepiej jest wykonać kilka prób na kilku ustawieniach obrotów, aby mieć pewność, że licznik wskazuje poprawnie w pełnym zakresie wskazań. Pamiętać należy tylko, że w tego typu licznikach szybkościomierzach wskazania uzyskamy dopiero powyżej ok. 30 km/h.

 

Metoda trzecia

Bawiąc się licznikami stwierdziłem, że ciągłe powtarzanie czynności w metodzie drugiej jest trochę męczące i fajnie było by zrobić w miarę prosty przyrząd, który pokazywałby w czasie rzeczywistym prędkość i któryś z parametrów odniesienia pozwalający stwierdzić czy wskazanie jest właściwe. Tak powstał LICZNIKOCECHOWSKAZ – LCW.

Wygląd przyrządu LCW

Budowa jest całkiem prosta, przyrząd składa się z:
– silnika (w moim przypadku od maszyny do szycia, akurat ciągle był przekładany z kąta w kąt w garażu, zawsze z myślą – może kiedyś się przyda)
– regulatora obrotów (zastosowałem najprostszy i najtańszy ~25zł)
– układu pomiarowego – tachografu cyfrowego z czujnikiem (koszt ~50 zł)
– zasilacza 230/12V (również znalazł się pod ręką od jakiejś starej anteny, w zakupie koszt ~15zł)
– przekładni pasowej z kółkami o module T2,5 i odpowiednim przełożeniu w zależności od obrotów silnika (koszt zakupu kompletu ~35zł)
– obudowa (wykonana z odpadów blachy)
– kawałka wałka aluminiowego Ø65 do wykonania przeniesienia napędu z mocowaniem licznika (również z odpadu)

Wnętrze przyrządu LCW

 

Ale do rzeczy – jak to działa.

Silnik poprzez przekładnię napędza wałek, do którego podłączony jest licznik. Na tym samym wałku zamontowany jest czujnik magnetyczny, który zlicza obroty na minutę, a te wyświetlane są na panelu.  Obroty silnika można regulować potencjometrem. Teraz wystarczy ustawić żądane obroty i odczytać wskazanie prędkościomierza. Można się bawić w całym zakresie porównując wskazania z obrotami. Do tego celu powstał poniższy wykres. Linia czerwona to zależność obrotów wejściowych do licznika od prędkości, jaką powinien on wskazywać.

Linią niebieską jest narysowany wykres zależności czasu pomiaru przy danej prędkości dla odcinka pomiarowego 10 km. Jest to drugi sposób sprawdzenia licznika za pomocą tego urządzenia.

 

 

Poniżej krótki filmik z zabaw tym urządzeniem. Sprawuje się całkiem dobrze, aczkolwiek nie idealnie. Otóż metoda regulacji obrotów napięciem pozostawia wiele do życzenia, trudno jest utrzymać idealnie stałe obroty. By zrobić to bardziej profesjonalnie wydaje mi się, że trzeba było by skorzystać z falownika i bardziej profesjonalnego silnika, ale to już inna bajka cenowa.

Prezentujemy to urządzenie, jako przykładowe, możliwe do wykonania we własnym zakresie.

 

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz